poniedziałek, 18 listopada 2013

Nowe opowiadanie

Przeczytajcie, proszę!

Hejka, Wam. Na samym początku chciałam bardzo ale to bardzo przeprosić, że przestałam pisać tutaj opowiadanie. Niestety w tamtym okresie nie miałam na to czasu i dużo na głowie, teraz również nie mam dużo czasu ale postanowiłam zacząć jeszcze raz pisać opowiadanie ale o czymś innym. Teraz będę regularnie dodawać komentarze. A więc opowiadanie jest o Justinie i Caitlin a dokładnie o ich miłości. Staram się pisać tak jakby to oni pisali ale dodaje dużo od siebie. Właśnie dodałam pierwszy rozdział gdzie Justin ma dziecko, czteroletnią córeczkę. Zachęciłam Was? To wchodzę na to opowiadanie:
http://true-love-never-forgets.blogspot.com/
A jeśli przeczytacie to skomentujcie, ponieważ chce wiedzieć ilu z Was czyta moje wypociny. :)
Miłego dnia Wam kochani życzę. :)

#muchlove

poniedziałek, 27 maja 2013

Informacja.

PRZECZYTAJCIE, PROSZĘ! :)

Hejka. :)
Bardzo, bardzo Was wszystkich przepraszam, że rozdziały są dodawane tak rzadko a większość z Was bardzo czeka aż dodam coś nowego. 
Co mnie swoją drogą bardzo cieszy i dziwi, myślałam, że stracę czytelników, ponieważ prawie w ogóle nic nie piszę. Zmienię się, obiecuje. Jak każdy z Was chodzę do szkoły, jestem w średniej szkole i nauki mam po dziurki w nosie, ledwo mam czas dla siebie a co dopiero aby napisać coś sensownego, mogłabym coś dodać ale to by było bardzo nudne, a nie chce żebyście zanudzili się czytają moje opowiadanie.
 Teraz nastąpił czas, gdzie wszyscy poprawiają oceny, ja również.. dwa razy więcej się uczę, przez co mało śpię. Ale 10 czerwca są wystawione oceny i wtedy zacznę regularnie dodawać tu rozdziały. 
Nie chce Was stracić, jesteście dla mnie najważniejsi, każdy Was najmniejszy komentarz daje mi ogromną motywację do pisania dalej. Dlatego, komentujcie proszę!


Ps. Niedługo zacznę tłumaczyć pewne opowiadanie z BFF, jeżeli będziecie zainteresowani dajcie pod tą notką swój nick od twittera albo bloga. Powiadomię Was na pewno. :)
Miłego wieczoru kochani! x




Jeżeli macie jakiekolwiek pytania piszcie na mój twitter oraz ask.fm

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Two.


WIELKI POWRÓT, KOCHANI! :D

 Uprzedzam. W każdym kolejnym rozdziale mogą pojawić się wulgaryzmy oraz sceny nie dla dzieci, więc czytasz na własną odpowiedzialność.

Shoe's POV.

Położyłam się spać z myślą, że jutro zacznie się kolejny koszmarny dzień. Dlaczego? Niedługo wszystko zrozumiecie. Moje życie nie jest wspaniałe, a co dopiero idealne. I nigdy takie nie będzie. Już dawno pogodziłam się z tą smutną prawdą.. W końcu nikt nie obiecał Nam, że życie będzie kolorowe. Bóg dla każdego z Nas ma wymyślony plan na całe życie. Moje niestety jest najgorszym jaki mogłam trafić, ale co mogę zrobić? Muszę sobie z tym radzić. Ale czy naprawdę potrafię? Czy jestem na tyle silna? Nie wiem. Wiem, jedno.. Będę lepszym rodzicem. Nigdy nie podniosę ręki na swoje dzieci. NIGDY. Po policzku spłynęła mi łza, szybkim ruchem ją starłam. Wtuliłam się w poduszkę i powoli odpłynęłam w głęboki sen.
Około siódmej rano zabrzęczał budzik. Niechętnie otworzyłam oczy i odszukałam tego małego cholerstwa, które obudziło mnie abym zmierzyła się z okrutną rzeczywistością, Wyłączyłam budzik i z zamiarem pospania jeszcze chwile, ułożyłam głowę na poduszce zamykając ponownie powieki. Nie spałam chyba długo, ponieważ po chwili poczułam jak coś liże mój policzek, zmarszczyłam nos budząc się, dopiero po chwili dotarło do mnie co się dzieje. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak przede mną merda ogonem mój piesek, nazywa się Molly. Jest najsłodszym zwierzakiem na świecie. Automatycznie zachichotałam i zaczęłam głaskać ją po czym przytuliłam do siebie i pocałowałam ją w jej biały pyszczek na co ona zaszczekała.
- Ach, już ósma. Pora wstać co nie, Molly? Ciekawe jakie atrakcje dzisiaj nas czekają. - skrzywiłam się na samą myśl po czym wstałam podchodząc do mojej wielkiej garderoby. Taa, jestem bogata, ale się nią nie czuje. Nigdy nie będę rozpieszczoną córeczką milionera, nie chce taka być. Wolę być biedna i szczęśliwa niż żyć w takim gównie. Codziennie muszę udawać, że kocham mojego ojca, a prawda jest taka, że go nienawidzę. Nie dość, że mnie bije z błahego powodu to i dyryguje moim życiem. Wyjęłam z szafy zestaw i poszłam z nim do łazienki. Wzięłam prysznic, zmywając z siebie każde wspomnienie wcześniejszego dnia. Wzięłam ręcznik owijając się nim wokół piersi, spojrzałam w lustro rozczesując swoje długie rude włosy. Byłam strasznie podobna do mamy, która nie żyje. Umarła gdy miałam zaledwie pięć lat. Przyczyną śmierci był wypadek samochodowy. Byłam wtedy z nią.. Jak widać, przeżyłam. Nie pamiętam jej zbyt dobrze, tata nie chce o niej wspominać. Czasami go usprawiedliwiam, że robi co robi ponieważ cierpi, ale prawda jest taka, że on już taki był zanim mama umarła.. A może się mylę? Może gdy na mnie patrzy przypomina sobie o niej i jest wściekły, że ja przeżyłam a nie ona? Może dlatego tak mnie traktuje? Jeśli tak jest, to.. wolałabym wtedy zamienić się z mamą. Nigdy nie pokazuje ojcu swojej słabości. Nie może jej widzieć, musi widzieć że jestem silna. Silniejsza niż ktokolwiek. Potrząsnęłam głową gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Shoe, mogę wejść? - to była Sonia. Gdy byłam mała to ona była moją opiekunką, jedynym wsparciem. Teraz gdy jestem pełnoletnia, nadal tu jest. Nadal mnie wspiera, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.
- Tak, wejdź Soniu. - krzyknęłam z łazienki, szybko ogarnęłam się, przebrałam i ogólnie wyszykowałam. Wyszłam z łazienki wchodząc do mojego pokoju. Powitałam ją ciepłym uśmiechem.
- Oh, tęskniłam moja piękna Shoe. - przytuliła mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu, chyba to zauważyła bo odsunęła się po chwili. - Ups, przepraszam. Wiesz, jak uwielbiam się przytulać. - zachichotała nerwowo, wywróciłam oczami i usiadłam na skraju mojego łóżka patrząc cały czas na nią.
- Wiem, wiem o tym Soniu. Jesteś strasznie uczuciową i kochaną osobą.
- Nie bardziej niż ty. - wtrąciła się na co ja westchnęłam. Nie znoszę jak mi się przerywa. - Okej, okej już nic nie mówię. - podniosła ręce w obronnym geście, zachichotałam.
- Przez ciebie straciłam wątek! - jęknęłam. - o już wiem! Co cię tu sprowadza o takiej porze?
Uniosłam brew do góry zainteresowana jej odpowiedzią, Ona tylko uśmiechnęła się w ten swój sposób gdy miała dla mnie jakąś niespodziankę, albo wręcz odwrotnie.
- No, więc.. Mam dla ciebie małą niespodziankę. Wiem jak uwielbiasz tańczyć i.. no wiesz.. zapisałam Ciebie na taniec, niespodzianka! - uśmiechnęła się wyjątkowo żałośnie, pisnęłam jękliwie. Wstałam z łóżka i krzyknęłam na nią szepcząc.
- Soniu przecież wiesz, że tata się wścieknie gdy się o tym dowie! On nie znosi gdy tańczę.. Nie wiem dlaczego, ale gdy zawsze chce o to go poprosić to kończy się to.. - nie dokończyłam, wstała i spojrzała na mnie w ostry sposób aż po moich plecach przeleciał mi zimny dreszcz. Chyba wiedziała, co chce powiedzieć.
- Shoe, nigdy, przenigdy Tom nie może podnieść na ciebie ręki! To już nie jego problem co będziesz robić z swoim wolnym czasem, nie prawda dyrygować twoim życiem! Nie pozwolę aby cię skrzywdził.
- Cóż, robi to kilka razy w ciągu dnia. Wystarczy, że nie przyjdę o wyznaczonym czasie do domu i bach obrywam. Jak się dowie o tańcu, będzie po mnie! Nie mogę tego zrobić. Jeśli mnie kochasz, uszanuj to! - warknęłam.
- Młoda panno nie podnoś na mnie głosu! - krzyknęła. Spojrzałam na nią i podeszłam bliżej przytulając do siebie. Szepnęłam cicho. - Przepraszam, przepraszam.. Ja na prawdę nie mogę. - odsunęłam się od niej aby mieć lepszy widok na Nią.
- Masz osiemnaście lat, możesz spokojnie wyprowadzić się. Nie uderzy cię wtedy już. A co do tańca to się postaram aby się nie dowiedział. - uśmiechnęła się.
- Ja to wszystko rozumiem, ale gdzie się podzieje? On mnie odszuka, powie że jestem za młoda na samodzielne życie. Ma znajomości, sprawi że do końca życia nie wyniosę się z tego domu! Zrozum to wreszcie, nie będę tańczyć. Nie ma mowy.
- Dobra, jak chcesz. Mieszkaj tu, ale na taniec i tak pójdziesz. Choćbym miała Cię tam siłą zaciągnąć. Masz ogromny talent nie możesz go zmarnować.
- Próbuj, może Ci się uda. - puściłam jej oczko i wyszłam z pokoju. Od razu poszła za mną, pewnie już obmyślała jak mnie namówić, ale coś mam po tacie. Jestem uparta i zawsze stawiam na swoim. Wzięłam do ręki jabłko i wskoczyłam na blat powoli jedząc to czerwone cudo. Sonia usiadła na krześle wplątując ręce w swoje długie brązowe włosy. Cóż, nie wytrzymuje ze mną. Zachichotałam. Natychmiast zirytowana spojrzała na mnie.
- Co Cię tak śmieszy?!
- Ty - wskazałam palcem na nią, dalej jedząc jabłko. Westchnęła głośno wywracając oczami.
- Jesteś strasznym uparciuchem wiesz? Ale i tak dzisiaj znajdziesz się w tym studiu i będziesz świetnie się bawiła tańcząc. Jeszcze coś wymyślę.
- Oj, jesteś urocza. Powodzenia. - zeskoczyłam z blatu i wyrzuciłam ogryzkę do kosza na śmieci. - A teraz wychodzę do szkoły. - posłałam jej całusa, wzięłam torbę wychodząc z domu. Usłyszałam jeszcze jej krzyk na co ponownie zachichotałam. Cóż, może ten dzień nie będzie taki najgorszy jak przypuszczałam. Może ma rację i powinnam zaryzykować. Kto wie, może to odmieni moje życie? Na razie nie wiem co zrobię, ale to będzie mój plan B.
Wchodząc na teren szkoły rozejrzałam się w poszukiwaniu wolnego parapetu, ale jak na złość każdy z dzieciaków chciał siedzieć na jakimś, westchnęłam sfrustrowana. Podeszłam do szafki wyciągając z niej potrzebne mi dzisiaj książki i udałam się do sali gdzie miałam mieć lekcje. Na moje nieszczęście był to Włoski z panem Clapp'em. Ten facet mnie nienawidzi i vice versa. Uważa, że wszystko przychodzi mi łatwo, bo jestem córką bogacza. Bzdura. Na każdy swój sukces; nawet ten najmniejszy, sama zapracuje. Nikt mi w niczym nie pomaga. Nie miałam ochoty przekonywać, nauczycieli do swojej racji bo oni i tak wiedzą lepiej. Idioci. Zajęłam miejsce z tyłu, wyjęłam potrzebne mi książki i czekałam aż Mr. Clapp się pojawi. Jak zwykle, jest cholernie punktualny. Od razu zadał nam pracę samodzielną, ucieszyło mnie to. Zabrałam się za nią od razu, zawsze byłam dokładna w tym co robię, miałam nadzieje, że wreszcie to pojmą, że to Ja walczę o swoją przyszłość a nie ktoś mi pomaga. Westchnęłam cicho.
Resztę dnia minęło spokojnie, dzisiaj nie miałam żadnej lekcji z moimi przyjaciółkami więc, mieliśmy spotkać się dopiero po szkole, na parkingu. Gdy zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji, wzięłam torbę i wyszłam z klasy kierując się do wyjścia. Przy murku stały dziewczyny: Nicole, Taylor i Megan. Podeszłam do nich z uśmiechem, przywitałam każdą całusem w policzek.
- Hej, dziewczyny. Co tam?
- Hej, Shoe - uśmiechnęła się Meg - jest okej, ale nie ważne. Dlaczego nic nie powiedziałaś?!
Zdziwiłam się, uniosłam brew pytająco.
- O czym nie powiedziałam?
- O tańcu! Sonia dzwoniła dziś do Nicole i spytała czy nie chcemy też iść. Zgodziłyśmy się! - jęknęłam głośno. Co ta Sonia sobie wyobraża?!
- Ale ja na żaden taniec nie idę! Sonia, mnie zapisała ale nie mogę pójść, okej?
- Niby dlaczego? - spytała Taylor. Spojrzałam na nią po raz pierwszy od kilku minut.
- Przecież wiesz, mój tata..
- Nie możesz wiecznie żyć nim! To twoje życie nie jego! - wybuchnęła poirytowana Meg. Miała racje.. wszyscy mieli racje. Niechętnie to przyznałam.
- Dobra.. może i macie wszystkie racje. Ale jak ukryję fakt, że tańczę? - spojrzałam na każdą z nich, uważnie im się przyglądając. Nicole uśmiechnęła się w ten swój uśmieszek, który oznaczał, że ma coś w zanadrzu.
- Spokojnie, kochana zdaj się na mnie. Wiesz, że moje pomysły zawsze są genialne.
- Ale nie koniecznie skuteczne, pamiętasz twój genialny pomysł na Balu? - wtrąciła się Meg.
- Oj, wyglądałyśmy uroczo.
- Jedyne się przebrałyśmy, wszyscy z nas się śmiali.
- To było dawno przecież. - uśmiechnęła się. Zaśmiałam się. Podeszłam do niej i poklepałam ją po ramieniu.
- Dano czy nie, ale to nie pierwszy twój super pomysł, który skończył się dla Nas źle.
- Dobra, macie racje. Jestem okropna w tym.. ale tym razem nie nawalę, słowo! - spojrzałam na Megan, pokiwałam głową.
- Dobrze, twoja ostatnia szansa. Nie schrzań tego. - Spojrzała na nią Meg, po czym zwróciła się do mnie.
- A co do Ciebie - spojrzała na komórkę - za pół godziny się zaczyna, idziemy dziewczyny! Idziesz też, prawda? - spojrzała na mnie na co ja wywróciłam oczami.
- Mogę iść. Ale jak mi się nie spodoba, albo mój ojciec coś zauważy, zmywam się stamtąd okej?
- Tak! A teraz szybko, chodźmy. - pociągnęła mnie za rękę. Wszystkie we cztery opuściłyśmy teren szkoły kierując się w stronę studia tanecznego. Nie za bardzo wiedziałam, czy dobrze robię ale czasem trzeba zaryzykować, prawda? Miałam tylko nadzieje, że mój tata nagle nie zainteresuje się mną. Nie skupiałam się za bardzo co mówią dziewczyny dlatego nie usłyszałam, kiedy Taylor oznajmiła, że to już tutaj. Podniosłam wzrok stojąc przed budynkiem. Spojrzałam niepewnie na Megan, szepcząc aby dziewczyny nie usłyszały.
- Myślisz, że dobrze robię?
- Skarbie, wiesz że dobrze. Musisz mieć coś z swojego życia, a co jeśli tu w środku czeka na ciebie miłość życia a ty się wrócisz do domu i nigdy nie spotkasz go więcej? - spojrzałam na nią unosząc brew do góry, zaśmiałam się wesoło.
- Proszę Cię, na nic lepszego cię nie stać? Ale w sumie.. muszę to sprawdzić. Chodźmy! - krzyknęłam do reszty dziewczyn otwierając drzwi, udałyśmy się do odpowiedniego pomieszczenia. Stała tam gromadka dziewczyn. Czekaliśmy tak z dziesięć minut rozmawiając i śmiejąc się. Coraz bardziej podobało mi się to miejsce.. Po pewnym czasie jakaś brunetka; nie znam jej imienia, nie przedstawiła się. Powiedziała, abyśmy poszli do szatni się przebrać a Justin na Nas czeka. Pięknie, jakiś chłopak będzie Nas uczył. Przebrałam się w luźniejsze ubrania, poprawiłam włosy pozwalając aby moje rude włosy opadły na moje ramiona, uśmiechnęłam się promiennie do dziewczyn. Wyszliśmy z szatni podchodząc do drzwi gdzie czekał na Nas, ów Justin. Ciekawiło mnie jak wygląda, ile ma lat i czy jest miły. Wiecie, lepiej się tańczy z osobą, która jest dla Ciebie miła niż taką, która tylko krzyczy przez co strach nie pozwala Nam się ruszyć.
- Wejdź pierwsza - popchnęła mnie na drzwi, Tay. Spojrzałam na Nią spode łba, ale otworzyłam drzwi drzwi wchodząc pierwsza. Ujrzałam tył chłopaka, był w moim wieku. Muszę przyznać.. ciacho z niego, uśmiechnęłam się do swoim myśli. Postanowiłam się odezwać, gdyż mnie nie dostrzegł.
- Hej, można już wchodzić? - spytałam oczekując, aż odwróci się. A gdy zaskoczony moją obecnością odwrócił się w moim kierunku, zaniemówiłam. On jest cudowny.. wszystko w jego wyglądzie jest idealne, nie wiedziałam co powiedzieć więcej, więc tylko przyglądałam mu się jak do mnie podchodzi.


Justin's POV.

- Oczywiście, jesteś sama? - będąc wystarczająco blisko rudawej dziewczyny, spojrzałem w jej oczy uśmiechając się.
- Nie, dziewczyny są na zewnątrz. Pójdę je zawołać, dobrze? - odwróciła się w stronę drzwi, nadal na mnie patrząc swoimi dużymi oczami.
- Jasne, czekam. - mrugnąłem do niej oczkiem, na co dziewczyna zmieszana odwróciła się idąc po dziewczyny. W między czasie rozejrzałem się po sali, zastanawiając się czy czegoś tu nie brakuje, ale wszystko było na miejscu. Usłyszałem jak wchodzą, patrząc na mnie niektóre zaniemówiły a inne między sobą wymieniały zdania. Stanął na środku sali uśmiechając się do nich wszystkich.
- A więc, witam. Wiem, że jesteście tu pierwszy raz, razem zaczynamy. Ja dzisiaj poprowadzę swój pierwszy kurs tańca, z czego jestem ogromnie szczęśliwy. Ale przejdę do rzeczy, nazywam się Justin, Justin Bieber i od dzisiaj będę waszym nauczycielem. Nie zwracajcie się czasem do mnie per, Pan jasne? Jestem w Waszym wieku i wyglądałoby to trochę dziwne co, nie? Może na początek każda się z Was przedstawi, będzie nam milej się pracowało. - spojrzałem każdej w oczy uśmiechając się przyjaźnie. Pierwsza głos zabrała średniego wzrostu brunetka.
- Cześć, Justin ja jestem Megan. - pomachała mi.
- Ja jestem Taylor.
- Ja Nicole.
- Samantha.
- Patrisha.
- Susanne.
- Julie.
- Caroline.
Wszystkie po kolei się przedstawiało, była to naprawdę niewielka grupka, zaledwie dziewięć dziewczyn. Ostatnia zabrała głos, ruda piękność. Byłem ciekawy jej imienia.
- Ja jestem Shoe. - uśmiechnąłem się.
- Super, a więc miło mi Was wszystkie poznać. Lekcje będą trwały dwie godziny, więc może od razu zabierzemy się do pracy? - zachęciłem, po czym podszedłem do radia włączając piosenkę All around the world. Spojrzałem na nie.
- Zacznijmy od prostych ruchów.. - pokazałem początek układu, który sam wymyśliłem. Dziewczyny od razu zaczęły za mną powtarzać, wychodziło im to. Pochwaliłem je po czym zaczęliśmy tańczyć. I tak przez całe dwie godziny bez przerwy ćwiczyliśmy, muszę przyznać są w tym dobre. A w szczególności Shoe. Chyba we krwi to ma, zazdroszczę jej takiego talentu. Ja ciężko pracowałem na swój sukces w tańcu, a jej przychodzi to z taką łatwością. Wybiła czternasta więc, zajęcia dobiegły końca. Wziąłem butelkę wody, a w drugą rękę pilot od radia, wyłączyłem muzykę.
- Jestem z Was dumny, jesteście naprawdę świetne! Widzimy się za tydzień. Miłego dnia! - przytuliłem każdą, na końcu Shoe. Nie wiem dlaczego, ale spodobała mi się chodź ją nie znam. Wszystkie dziewczyny wyszły, ale ona jeszcze została.
- Dzięki, Justin za lekcje. - uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech.
- Nie ma sprawy, dobrze tańczysz. Od kiedy tańczysz?
- Nie tańczę, jak już dla siebie a w dzieciństwie dla swoich lalek. - zaśmiała się a ja jej zawtórowałem.
- Nie uwierzę.. robisz to tak idealnie. Widać, że to twoja pasja. - zarumieniła się, na co ja uśmiechnąłem szeroko.
- Dziękuje.. - szepnęła poprawiając kosmyk swoich ognistych włosów.
- Emm.. Może cię odprowadzę? - potarłem swój kark patrząc na swoje buty. Ale palnąłem..
- Jasne, czemu nie. - ożywiłem się spoglądając na nią. Myślałem, że odmówi.
- Okej, idź się przebrać poczekam pod szatnią.
- Dobrze. - wyszła z sali a ja krzyknąłem "Yeaah" wziąłem, komórkę i wyszedłem z sali zamykając ją na klucz. Oparłem się o ścianę, przy szatni dziewczyn czekając na Shoe. Długo nie musiałem czekać, już po chwili pojawiła się w drzwiach z promiennym uśmiechem.
- Gotowa, idziemy?
- Jasne. - uśmiechnąłem się. Wyszliśmy z budynku idąc w stronę centrum, zapewne gdzieś w okolicach mieszka. Spojrzałem na nią idąc obok niej.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Nie ma we mnie nic ciekawego, zanudzę Cię.
- Nieprawda.. Proszę, dla Mnie. - westchnęła cicho pod noskiem, ale kontynuowała.
- Dobra. Niech ci będzie. No więc, mieszkam sama z tatą.. Moja mama zmarła w wypadku samochodowym gdy miałam pięć lat. Byłam z nią wtedy.. dlatego nie potrafię się z tym pogodzić. Nie pamiętam nic z tamtego wydarzenia, w sumie mało o niej wiem. Z moim tatą nie mam za dobrych kontaktów.. Moja pasja, to jak zauważyłeś taniec. Kocham tańczyć, mam pełno wymyślonych układów, może nie są najlepsze ale zawsze coś. To chyba tyle.. Wiem, jestem nudną osobą. Twoja kolei. - spojrzała mi w oczy a ja przyjrzałem jej się.
- Przykro mi z powodu twojej mamy.. Dlaczego nie dogadujesz się z twoim tatą? Nie musisz mówić, jeśli to dla ciebie problem.. Pomogę Ci odnieść sukces, taki talent jak twój musi ujrzeć światło dzienne. Moja kolei? Ugh, nie wiem czy się nie przerazisz. - odkaszlnąłem patrząc przed siebie.
- Dlaczego miałabym się przerazić?
- Moje życie jest inne niż twoje.
- Na pewno nie.. - powiedziała to jakby do siebie, zmarszczyłem brwi.
- Chodzi o to, że mam trzyletnią córeczkę. Nazywa się Lillian.. jej mama nie żyje. Umarła zaraz po porodzie, jej organizm był za słaby. Od tamtej pory sam wychowuje ją. Było ciężko, nadal jest ale daje radę. Gdy spojrzę tylko w jej oczy, nabieram ochoty do życia. Na początku bałem się, że.. że skrzywdzę ją. Tak bardzo przypomina Selenę, a ja tak tęsknię za nią.. ale gdy spojrzałem małej w oczy pokochałem ją.
- O jejku.. Przykro mi z powodu twojej dziewczyny. Widzę, że jesteś silny i poradzisz sobie. Pewnie jest słodka, gdzie teraz jest? - spytała z uśmiechem. Spojrzałem w jej oczy.
- Jest u mojej mamy, to ona najbardziej pomaga mi. O 14 muszę ją odebrać, wiesz obiecałem jej wypad do ZOO. - zaśmiałem się wesoło. Dziewczyna spojrzała na komórkę a potem na mnie.
- Justin.. to już prawie piętnasta. - automatycznie zrobiłem większe oczy, wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na nią. Dziesięć nie odebranych połączeń od Pattie.
- Cholera, Lilly! Ona tak bardzo się cieszyła... a ja zawiodłem ją. Znowu! Nie wybaczy mi tego.. - zacząłem panikować.

*

Cześć, po prawie miesiącu wracam na bloga z nowym rozdziałem. Przepraszam, za takie opóźnienia, ale mam naprawdę ostatnio dużo nauki i jeszcze kłopoty ze zdrowiem. Nie chciałabym Was stracić, stracić moich czytelników.. Jesteście dla mnie najważniejsi. Bez Was ten blog by nie istniał, dlatego.. nie odchodźcie ode mnie, proszę. Postaram się jak najczęściej dodawaj rozdziały. Mam nadzieje, że spodoba się Wam ten rozdział pisałam go bardzo długo i wreszcie skończyłam. Co o tym sądzicie? Jak zachowa się Lillian? Wybaczy Justinowi? To i więcej dowiecie, się w kolejnym rozdziale.
Bardzo chciałabym podziękować za taką liczbę komentarzy i odwiedzić! Jesteście NIESAMOWICI! <3 Kochani, jeżeli chcecie porozmawiać, macie jakieś pytania piszcie na mojego twittera: @beliebersxx1
To tyle, miłego dnia. Pamiętajcie, Kocham Was. :)

piątek, 22 marca 2013

One.

Trzy lata później. Aktualnie.

Justin's POV.

- Tatusiu, tatusiu! - poczułem jak Lilly ciągnie mnie za bluzę, zaśmiałem się kończąc robić naleśniki. Spojrzałem na córeczkę uśmiechając się ciepło.
- Co chcesz księżniczko? - zdjąłem ostatniego naleśnika z patelni kładąc na talerzu. Wyjąłem syrop czekoladowy i polałem nim naleśniki. Kucnąłem aby być na równi z Lilly, czekając aż odpowie.
- Obiecałeś, że dzisiaj zabierzesz mnie do ZOO! - klasnęła w rączki chichocząc. Westchnąłem cicho, całkowicie zapomniałem o obietnicy jaką złożyłem jej miesiąc temu. Wziąłem ją na ręce i pocałowałem w policzek na co zmarszczyła w uroczy sposób nosek.
- Pamiętam, skarbie. Jak wrócę z pracy od razu zabieram cię do ZOO. Zobaczysz słonia, żyrafę! Jej, cieszysz się? - wymieniając zwierzęta udałem przerażoną minę i zrobiłem większe oczy, na co mała zaczęła chichotać.
- Tatusiu a wiesz że żyrafa ma taką dłuugą szyję? - spojrzała na mnie swoimi dużymi czekoladowymi oczami. Zaśmiałem się wesoło.
- Wiem, taką długą że jak zaczniesz się po niej wspinać to znajdziesz się w niebie! - zrobiłem poważną minę, ale po chwili ponownie zacząłem się śmiać. Pocałowałem ją w czółko po czym posadziłem ją na krześle i podałem naleśniki w kształcie serca.
- Poważnie? Jeej! Chce na żyrafę! - pisnęła z radości a w jej słodkich oczkach zobaczyłem iskierki radości. Uwielbiałem ten widok.
- Spokojnie żyrafko, teraz zjedz naleśniki. Specjalnie dla ciebie zrobiłem w kształcie serduszka. - uśmiechnąłem się i usiadłem przy stole, wziąłem jednego naleśnika z jej talerza i zacząłem go jeść. Spojrzała na mnie wkurzona, zaśmiałem się widząc jej minę.
- Tatusiu, pierw robisz mi naleśniki a potem je mi zjadasz! - krzyknęła buntowniczo, wyrzuciłem ręce w górę w obronnym geście.
- Dobrze, już dobrze. Jedz sobie a ja sprawdzę coś w laptopie, króliczku. - wstałem i poszedłem do salonu, wziąłem laptopa i usiadłem przy stoliku. Sprawdziłem e-mail, ale nic nie było więc przejrzałem różne filmiki tancerzy na youtube. Bardzo się stresuje zbliżającym się występem. A jak sobie nie poradzę? Od dziecka kocham taniec i to chce jest moje życie. Od trzech lat ćwiczę mniej aby pogodzić to z opieką nad małą. Na szczęście wszystko wokoło chcą mojego sukcesu i pomagają mi jak tylko mogą. Kiedyś tańczyłem dla siebie i rodziny, nie myślałem, że to będzie moja praca a teraz? Teraz przygotowuje się do mojego pierwszego ważnego występu. Od tego zależy czy będzie mi i Lillian się lepiej żyło. Chciałem aby nigdy niczego jej nie brakowało, gdyby nie moja mama, Patie nie wiem jak dałbym sobie radę. Po śmierci.. Seleny; nadal ciężko mi się o niej wspomina, mimo że minęło tyle czasu. Tak więc, jak wspomniałem po śmierci mojej ukochanej nie potrafiłem poradzić sobie, starałem się jak mogłem ale schodziłem zawsze na dno. Był moment, że chciałem popełnić samobójstwo aby ból minął.. Raz oglądając serial The vampire diaries pomyślałem, gdybym był wampirem wyłączyłbym moje człowieczeństwo i po prostu żył dalej. Ale niestety, rzeczywistość nie jest taka łaskawa, ona chce abyśmy cierpieli, aby nasze życie zrównało się z błotem. Nikt nie potrafił do mnie dotrzeć.. Gdyby moja mama mi nie uświadomiła, że mam dla kogo żyć nie byłoby mnie teraz a Lillian wylądowałaby w domu dziecka albo w rodzinie zastępczej. Ta myśl, mnie tak przeraziła, że wziąłem się za siebie i odnalazłem szczęście w tańcu. Teraz wszystko poukładało się, mała jest coraz większa i więcej rozumie, czasami pyta się o Selene a ja jej z bólem serca odpowiadam " Mamusia jest w niebie z aniołkami i pilnuje nas. Jest zawsze z nami i patrzy na Ciebie." Są również dni kiedy ból wraca i po prostu uciekam od ludzi zamykając się w pokoju i płaczę. Tak, nie przesłyszeliście się, płaczę. Jestem cholernie wrażliwym chłopakiem i nie przeszkadza mi to, ponieważ uczucia są częścią mnie bez nich byłbym nikim.
Z rozmyśleń wyrwał mnie słodki głosik Lillian, spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
- Tatusiu? Słyszysz mnie? Zjadłam już. - krzyknęła głośniej, zamknąłem laptop i podszedłem do niej kucając przy jej krześle.
- Przepraszam zamyśliłem się. Jestem z ciebie dumny, zjadłaś wszystko! Później dostaniesz coś słodkiego a teraz idź po buciki a ja pójdę po resztę rzeczy i zawiozę cię do babci. Cieszysz się? - pocałowałem ją w główkę, wstałem i wziąłem talerz wkładając go do umywalki, zaczynając go myć.
- Jej! Baaaaaaabcia! - pisnęła zeskakując z krzesła, pobiegła do przed pokoju bo buty. Skończyłem myć talerz, wytarłem ręce i poszedłem do niej. Posadziłem ją na krześle ubrałem jej buty, kurtkę, czapkę, szalik i wziąłem jej plecak wychodząc z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i złapałem Lillian za rączkę prowadząc do samochodu, posadziłem ją z tyłu na foteliku a sam zająłem miejsce za kierownicą.
- Tatusiu wiesz, że będziemy piekji babeczki? - powiedziała z taką radością, że musiałem zachichotać.
- Co ty? Serio? A upieczesz jedną dla mnie? - spojrzałem w lusterko z słodkimi oczami na co ona zakryła twarz rączkami chichocząc.
- Dla ciebie z.. - zaczęła podliczać na paluszkach - 10! - krzyknęła po chwili. Ponownie zaśmiałem się, szepnąłem.
- Kocham Cię księżniczko. Wiesz, że jesteś moją księżniczką? - powiedziałem gdy byliśmy już na miejscu i szliśmy w kierunku drzwi.
- Ja Ciebie też kocham tatusiu. Wiem! Hihihi, i jedyną tak? - spytała niepewnie. Wziąłem ją na ręce tak aby mieć ją na równi z twarzą.
- Lilly, jesteś jedyną księżniczką w moim życiu. Jesteś najważniejsza dla tatusia i nigdy w to nie wątp, okey?
- Taaak tatusiu. Musisz iść? - spytała nieco zasmucona, nie lubiłem gdy smuciła się.
- Niestety tak, wiesz dobrze że gdybym miał do wyboru spędzenie z tobą dnia czy w pracy, wybrałbym Ciebie. Niestety, ktoś musi zarabiać na te wszystkie twoje lalki. - połaskotałem ją w brzuszek i zadzwoniłem do dzwonka.
- No to idź do pracy! - powiedziała szybko. Ach, dla lalek wszystko zrobi, pomyślałem. W drzwiach pojawiła się moja mama i z uśmiechem wzięła małą na rączki.
- Cześć, kochanie chodź do babci - przytuliła ją a potem mnie.
- Muszę lecieć, będę około 14. Pa, księżniczko - posłałem jej całusa po czym wsiadłem do samochodu i odjechałem. Kierowałem się do studia tanecznego gdzie miała zaraz zacząć się ostra próba.
Po dojechaniu zaparkowałem samochód i wszedłem do niewielkiego budynku, nikogo jeszcze nie było więc udałem się do szatni i przebrałem w luźniejsze ubrania. Ubrałem na siebie szare dresy i czarny t-shirt, założyłem czapkę i poszedłem na salę. Włączyłem muzykę i zacząłem się rozgrzewać jakieś dwadzieścia minut dopóki reszta nie weszła.
- Cześć, Bieber. - po kolei z każdym przybiłem piątkę.
- Cześć, wam. I jak tam gotowi?
- Jasne, jak zawsze. A co u naszego aniołka? - spytał Christian. Spojrzałem na niego.
- Jest u mojej mamy. Wkopałem się bo obiecałem jej wypad do ZOO..
- Woho, nieźle się wkopałeś. Dzisiaj mieliśmy zamiar zaprosić Cię na imprezę, ale masz lepsze zajęcia. - zaczęli się śmiać, spiorunowałem ich wzrokiem.
- Co tam impreza, nie na wszystkich muszę być. Ja bynajmniej mam tego aniołka a wy musie zazdrościć. - zakpiłem. Spojrzeli na mnie przyznając mi rację. Zaczęliśmy się wygłupiać, przepychać, śmiać i robić różne rzeczy czekając aż nasza choreografka się pojawi.
- Ej, Justin jak tam.. Wiesz w sprawach z dziewczynami. - spytał Ryan.
 Chciałem coś odpowiedzieć ale nasza choreografka pojawiła się po chwili. Od razu puściła piosenkę i zaczął się ostry trening, który trwał kilka godzin. Zmęczony położyłem się na materacu w sali próbując dojść do siebie. Alex; moja choreografka, dosiadła się i spojrzała na mnie.
- Mam dla Ciebie pewną propozycję. - to co powiedziała przykuło moją uwagę wiec podniosłem się i spojrzałem na Nią przeczesując dłonią moje włosy, ciągnąc za końcówki.
- Zamieniam się w słuch. - odpowiedziałem.
- Jesteś świetnym tancerzem i chciałabym abyś zaczął sam prowadzić lekcje. Na początek niewielka grupka dziewczyn. Zgadzasz się? - spytała z nadzieją.
- Ja mam prowadzić lekcje tańca? Poważnie? - zerwałem się na równe nogi, uśmiechając się radośnie.
- Tak, ty. To jak zgadzasz się?
- Jasne! Kiedy mam zacząć?
- Wiesz.. za godzinę. - zrobiłem większe oczy.
- Co?! Przecież nie mam nic przygotowane ani nic.. - chciałem coś powiedzieć gdy przerwała mi.
- Pokażesz im nas stary układ. Dasz radę. - poklepała mnie po ramieniu i zniknęła za drzwiami.
Przez całą godzinę próbowałem wymyślić od czego zacząć. Szło mi nieźle, nawet zapomniałem że mają lada chwila być.
- Hej, można już wchodzić? - usłyszałem delikatny głos, odwróciłem się i ujrzałem śliczną dziewczynę z czerwonymi włosami. Uśmiechnąłem się podchodząc do niej bliżej.



*

Hej, hej hej! :)
Wreszcie dodałam pierwszy rozdział! I jak wam się podoba? Wiem, że na razie nic się specjalnego nie dzieje, ale wszystko w swoim czasie. Przepraszam, że dopiero teraz dodaje ale wena nagle mnie opuściła.:c Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać, zawsze uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Mam do was dwie sprawy. Po 1) jeślibyście mogli to dajcie jakikolwiek komentarz pod tym rozdziałem, chce po prostu wiedzieć ile was jest. Po 2) jest ktoś chętny aby pomóc mi w promocji tego bloga? Chciałabym aby was było jeszcze więcej! :)
Na sam koniec chciałabym podziękować czterem dziewczynom za promocje bloga jesteście wspaniałe. Po kolei:
@S_waggie_
@PolisshBelieber
@NataliaDrab1
@luvmygrande
DZIĘKUJE JESTEŚCIE WSPANIAŁE! :*
Macie jakieś pytania piszcie na @beliebersxx1 :)

wtorek, 19 marca 2013

Prolog.

Justin's POV
Trzy lata wcześniej. Szpital.

- Kochanie, muszę gdzieś wyjść. Wrócę niebawem. Obiecuje. - pocałowałem czule moją piękną narzeczoną, kciukiem pogładziłem jej policzek patrząc głęboko w jej czekoladowe oczy.
- Pamiętaj, niedługo zacznie się. Musisz być.. - spojrzała na mnie w taki sposób, gdy zawsze oznaczało coś na prawdę ważnego. Chciałem być obecny podczas porodu, ale miałem coś do zrobienia. Niespodziankę z okazji narodzin naszego dziecka.. Przygryzłem dolną wargę, tak że utworzyła cienką linie.
- Oczywiście, że będę. Nie mógłbym przegapić narodzin naszego dziecka. Skarbie, aż tak złe masz o mnie zdanie, hm? - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Skądże znowu, po prostu za cztery godziny zacznie się. Teraz bóle na chwile ustąpiły, ale za niecałe cztery godziny wszystko się zacznie. Musisz być. - spojrzała zmartwiona.
Wiem, że nie jestem odpowiedzialny, jestem jeszcze młody, ale dla niej i dla naszej córeczki zrobię wszystko. Podszedłem do niej bliżej szepcząc.
- Będę. Trochę wiary we mnie, kotku. - mruknąłem po czym ostatni raz musnąłem jej kącik ust. Wziąłem klucze od samochodu zamykając za sobą drzwi od sali szpitalnej.
Selena nie miała pojęcia, że szykuje pokój dla naszego aniołka. Mieliśmy w planach urządzić gdy wyjdzie z szpitala, ale postanowiłem że to będzie taka mała niespodzianka. Ryan i Christian już tam są i wszystko przygotowują. Dzisiejszego dnia jestem strasznie poddenerwowany, niebawem ma przyjść na świat nasza kruszynka - Lillian. Z Seleną czekamy na nią długo, po jej narodzinach zaczniemy planować ślub. Nigdy nie przypuszczałem, że mając dziewiętnaście lat będę miał dziecko i narzeczoną. Życie na prawdę potrafi Nas zaskoczyć. Uśmiechnąłem się wsiadając do samochodu, wyjąłem mojego iPhona wybierając numer Chris'a. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Cześć, stary i jak idzie?
- Cześć, Justin. Wszystko idzie zgodnie z planem. Twoja mama Pattie, już tu jest i nas pogania, haha. Kiedy będziesz?
- Właśnie wyjeżdżam z parkingu, będę niebawem. Do Zobaczenia. - rozłączyłem się, włożyłem kluczyk do stacyjki odpalając samochód. Wyjechałem z parkingu jadąc do mojego domu. Nie zajęło mi to długo, po półgodzinie byłem na miejscu. Wysiadłem z samochodu, wyciągnąłem z bagażnika karton z zabawkami dla małej. Uśmiechnąłem się widząc te wszystkie lalki barbie. Od zawsze uwielbiam dzieci, są takie delikatne i niewinne. Przy nich człowiek się zmienia. Miałem i ja taką nadzieje, chce być odpowiedzialny za Selenę i Lilly.. Muszę wreszcie dorosnąć albo stracę je obie. Ta myśl, przerażała mnie codziennie gdy się budzę. Otworzyłem drzwi łokciem wchodząc do środka.
- Jestem! - krzyknąłem wchodząc od razu na górę.
- Wreszcie ile można jechać?! - odkrzyknął Ryan.
- Wiesz co to są korki? - syknąłem wchodząc do pokoju gdzie moi przyjaciele są i wszystko układają wraz z moją mamą, Pattie.
- Dobra, spoko. Po prostu prawie całą robotę za ciebie odwaliliśmy. - upomniał mnie Christian.
- Wiem, i dziękuje Wam za to. Po prostu wiecie, że muszę być przy Selenie, no nie?
- Tak, wiemy. Ryan nie miał tego na myśli, po prostu nie wyspał się. - Zaśmiał się Chris. A ja mu zawtórowałem.
- Ej! Wyspałem się! - naburmuszył się Ryan.
- Dobra, chłopcy spokój! - skarciła nas moja mama, Pattie.
- Okej. - powiedzieliśmy chórem znowu zaczynając się śmiać.
- Dobra, chodź Ryan idziemy po kolejne kartony.
- Okey. - po chwili obaj wyszli z pokoju, spojrzałem na mamę.
- Justin, skarbie jak się czuje Selena? - zatroskany głos mamy zabrzmiał mi w uszach. Podszedłem do niej i przytuliłem ją do siebie.
- Bóle na razie ustąpiły, ale za jakieś cztery godziny wszystko się zacznie. Także, muszę czuwam nad telefonem. - wyjąłem z pudła zabawki, podszedłem do szafy i zacząłem wszystko układać.
- Boisz się? - szepnęła cicho, jakby nie chciała aby ktokolwiek to usłyszał. Odstawiłem lalkę na szafkę i z smutkiem odwróciłem się w kierunku mamy.
- Tak.. Od kilku dni mam takie jakieś złe przeczucie.. Nie wiem co to oznacza.
- Justin.. Skarbie.. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Co się złego może zdarzyć? No nic. Jest w szpitalu pod obserwacją, wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jedynie co się stać może to, to że się spóźnisz. - mama zaśmiała się nerwowo, skrzywiłem się i usiadłem na bujanym fotelu.
- Pewnie masz rację.. Dzięki mamo, za wszystko.
- Nie ma za co. - pocałowała mnie w policzek i zniknęła za drzwiami.
Gdy chłopaki przyszli przez trzy godziny wszystko układaliśmy, sprzątaliśmy i śmialiśmy się. Gdy skończyliśmy mama zawołała nas z dołu na obiad. Od razu zbiegliśmy, ponieważ zgłodnieliśmy. Taka zespołowa praca, męczy. A z tymi wariatami to już w ogóle. Śmialiśmy się z żartów Ryana, gdy nagle za wibrował mój telefon w kieszeni. Wyjąłem go odblokowując ekran: Selena. Od razu odebrałem.
- Halo, skarbie?
- Justin.. Przyjedź, proszę. Zaraz się zacznie. Au! - jęknęła do słuchawki, na co szybko się ożywiłem wstałem z krzesła.
- Już jadę, będę niedługo. Trzymaj się. - rozłączyłem się.
- Co się dzieje stary? - spytał Ryan.
- Zaczynają. Muszę lecieć. Cześć! - wziąłem kluczyki od samochody wybiegając z domu i wsiadając do samochodu. Szybko wyjechałem z podjazdu jadąc do szpitala. Jak na złość musiał utworzyć się mega długi korek. Stałem w nim dziesięć minut zanim na nowo ruszyłem. Wcisnąłem mocniej pedał gazu. W mgnieniu oka znalazłem się na parkingu szpitalnym. Zablokowałem samochód i pobiegłem szybko do środka. Będąc przed salą, zobaczyłem mamę Seleny.
- Dobrze, że już jesteś. Coś jest nie tak.. Wzięli ją natychmiast na salę operacyjną. - jej mama była roztrzęsiona, płakała. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Jak coś nie tak? Gdzie ją znajdę?! - zacząłem panikować. Przecież wszystko miało pójść zgodnie z planem! Nie, nie nie! Wszystko będzie okej. Powtarzałem sobie w głowie aby się uspokoić.
- Nie możesz tam wejść. Musimy tu poczekać. Zawołają Ciebie gdy będzie potrzeba. Uspokój się, Justin.
- Jak mam być spokojny skoro moją narzeczoną wzięli i nie mogę tam wejść?! - wplątałem palce w włosy ciągnąc mocno za końcówki, zawsze to mnie uspokajało ale nie tym razem. Cholernie się bałem, nie mogę jej stracić.. Nie.. Nie.. Tego nie przeżyje!
- Rozumiem Cię, sama się martwię. Ale chodzenie w kółko nic nie da.
Spojrzałem na Nią, miała rację. Usiadłam na jednym z krzeseł czekając aż mnie wezwą. Nagle przyszła pielęgniarka mówiąc, że mam tam przyjść. Powiedziała, że wszystko jest okej. Ulżyło mi. Wstałem i razem z Nią poszedłem na salę. Wchodząc do środka zobaczyłem Selenę, była taka słaba.. Chciałem coś powiedzieć, ale zobaczyłem jej uśmiech. Podszedłem bliżej usiadłem przy niej trzymając ją za ręce.
- Kocham cię - szepnęła. - na zawsze, pamiętaj.
- Ja Ciebie też kocham głuptasku, na zawsze. - pocałowałem jej dłoń.
- Justin.. zaopiekuj się, Lillian. - jej głos był słaby. Zmarszczyłem czoło. Nie wiedziałem o co Jej chodzi.
- Skarbie, co ty wygadujesz? Zaopiekuję się Wami przecież wiesz.
- Nie, to mam na myśli, Justin. Gdy mi się coś stanie, obiecaj.. że zaopiekujesz się Nią. - spojrzała mi w oczy. - Obiecaj.
- Obiecuje.. ale nic się nie stanie, rozumiesz? Wszystko jest okej.
Nagle podeszła pielęgniarka trzymając na rękach naszego małego aniołka, podała Ją Selenie, która z łzami w oczach pocałowała Ją w czółko. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, jest taka śliczna. Spojrzałem na ukochaną, która spojrzała w moje oczy, była coraz bladsza. Nagle wskaźnik bicia serca zaczął maleć, patrzyłem na nią nie mogąc odwrócić wzroku.
- Kocham Cię.. - szepnęła.
Chciałem odpowiedzieć, ale pielęgniarka na siłę wyciągnęła mnie. Nie wiedziałem co się dzieje, byłem jakby martwy. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Nagle znalazłem się na korytarzu, z oczu płynęły mi łzy. Czuje, że coś się złego stało. Od razu do mnie podbiegła mama Seleny i moja. Wtuliłem się w nią.
- Justin, co się dzieje? - spytała przerażona mama Seleny. Spojrzałem na nią z łzami.
- Nie wiem.. Wyprowadzili mnie. Wszystko było w porządku, tylko Selena.. Ona.. Nie wiem co się dzieje. - wybuchnąłem szlochem, usiadłem na ziemi oparty o ścianę. Nikt nic nie mówił, czekaliśmy. Nagle drzwi się otworzyły wyszedł z nich lekarz. Wstałem gwałtownie. Po jego minie wnioskowałem, że coś się stało.
- Mam dla was smutną wiadomość.
- Coś z dzieckiem? - spytała Pattie.
- Z dzieckiem w porządku. Chodzi o Pannę Gomez. Ona była zbyt słaba, jej ciało nie wytrzymało. Przykro mi..
Teraz do mnie dotarło co się dzieje, moje oczy zaszkliły się ponownie. Usiadłem na krześle a twarz schowałem w dłonie.
- Nie.. Nie.. Nie. To nie może być prawda! Nie mogę jej stracić! Jak ja sobie poradzę.. Nie.. Och.. - zanosiłem się płaczem, jąkając. Nie mogłem uwierzyć, że już nie zobaczę mojej ukochanej. Jej śmiechu, jej czułości, bliskości.. Cały mój świat runął. Straciłem sens życia. Po chwili przyszła pielęgniarka, wyprostowałem się z łzami w oczach. Podała mi Nasze dziecko. Mała się uśmiechała, była taka słodka, podobna do Seleny. Ponownie zacząłem płakać. Teraz muszę być dla Lillian, Ona jest sensem wszystkiego. Nie mogę się poddać, mam teraz kogoś dla kogo jestem ważny. Wytarłem łzy i spojrzałem na jej twarzyczkę.
- Kocham Cię.. - pocałowałem ją ostrożnie w czółko.

Dzisięć dni później. Dom.
Od kilku dni Lillian jest już w domu. Nie śpię w nocy prawie w ogóle, nie dlatego że mała budzi się co dwie godziny, ale dlatego że wszystko nasiąknięte jest Seleną. Każdy pokój przypomina mi Ją. Nie mogę poradzić sobie z świadomością, że nie ma jej obok mnie. Na pogrzebie wszyscy płakali, to był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy nie pozbieram się po tym. Selena była miłością mojego życia, mieliśmy tyle planów.. Tylko jeden się zrealizował. Mamy córeczkę, jest na prawdę urocza, uśmiecha się przez sen.. Uwielbia spać w moich ramionach, a to dopiero dziesięć dni. To wydarzenie umocniło mnie w wierzę, że muszę dojrzeć. Jestem odpowiedzialny teraz za Lilly. Jest oczkiem w moim głowie, jest częścią Seleny. Moje jedyne wspomnienie.
- Obudziłaś się? Chodź na rączki do tatusia królewno.. - nachyliłem się nad łóżeczkiem i delikatnie wziąłem ją na swoje ręce. Zacząłem chodzić po pokoju.
Jestem w trakcie poszukiwania opiekunki dla małej, nie mogę siedzieć z nią całe dnie ktoś musi zarabiać. Staram się, nie patrzeć w przeszłość ani przyszłość, żyję teraźniejszością. Cieszę się, z każdej spędzonej chwili z moją córeczką. Co będzie kiedyś? Przekonacie się razem ze mną.

*

Cześć. :)
Już jest prolog, jak Wam się spodobał? Mam nadzieje, że tak. Wiem, że prolog jest krótki, ale to dopiero początek. Wszystko zacznie się rozwijać powoli. Nie wiem ile będzie rozdziałów, wszystko się okażę w swoim czasie. Piszcie na gadu i twitterze jeśli macie jakiekolwiek pytania. :)



Powitanie.

Cześć Wam! :)
Postanowiłam, że zacznę pisać tu opowiadanie o Justinie Bieberze. Uprzedzam, że to nie jest opowiadanie gdzie Justin jest sławnym muzykiem. O nie, wręcz przeciwnie. W tym opowiadaniu jest całkiem kimś innym. Ale nie zdradzę Wam, przekonacie się niebawem.
Zanim zacznę, mam do Was ogromną prośbę. Podpisujcie się nickami z twitter'a albo z bloga, jeżeli macie. Również, mówcie szczerze i otwarcie co sądzicie o moim opowiadaniu i jakie widzie w nich błędy. Ja obiecuje, że z każdym rozdziałem będzie coraz lepiej. To chyba, tyle. Niebawem dodam prolog a potem pierwszy rozdział. xx

Mój numer gg: 1082713
Mój twitter
Mój ask : beliebersxxxx