piątek, 22 marca 2013

One.

Trzy lata później. Aktualnie.

Justin's POV.

- Tatusiu, tatusiu! - poczułem jak Lilly ciągnie mnie za bluzę, zaśmiałem się kończąc robić naleśniki. Spojrzałem na córeczkę uśmiechając się ciepło.
- Co chcesz księżniczko? - zdjąłem ostatniego naleśnika z patelni kładąc na talerzu. Wyjąłem syrop czekoladowy i polałem nim naleśniki. Kucnąłem aby być na równi z Lilly, czekając aż odpowie.
- Obiecałeś, że dzisiaj zabierzesz mnie do ZOO! - klasnęła w rączki chichocząc. Westchnąłem cicho, całkowicie zapomniałem o obietnicy jaką złożyłem jej miesiąc temu. Wziąłem ją na ręce i pocałowałem w policzek na co zmarszczyła w uroczy sposób nosek.
- Pamiętam, skarbie. Jak wrócę z pracy od razu zabieram cię do ZOO. Zobaczysz słonia, żyrafę! Jej, cieszysz się? - wymieniając zwierzęta udałem przerażoną minę i zrobiłem większe oczy, na co mała zaczęła chichotać.
- Tatusiu a wiesz że żyrafa ma taką dłuugą szyję? - spojrzała na mnie swoimi dużymi czekoladowymi oczami. Zaśmiałem się wesoło.
- Wiem, taką długą że jak zaczniesz się po niej wspinać to znajdziesz się w niebie! - zrobiłem poważną minę, ale po chwili ponownie zacząłem się śmiać. Pocałowałem ją w czółko po czym posadziłem ją na krześle i podałem naleśniki w kształcie serca.
- Poważnie? Jeej! Chce na żyrafę! - pisnęła z radości a w jej słodkich oczkach zobaczyłem iskierki radości. Uwielbiałem ten widok.
- Spokojnie żyrafko, teraz zjedz naleśniki. Specjalnie dla ciebie zrobiłem w kształcie serduszka. - uśmiechnąłem się i usiadłem przy stole, wziąłem jednego naleśnika z jej talerza i zacząłem go jeść. Spojrzała na mnie wkurzona, zaśmiałem się widząc jej minę.
- Tatusiu, pierw robisz mi naleśniki a potem je mi zjadasz! - krzyknęła buntowniczo, wyrzuciłem ręce w górę w obronnym geście.
- Dobrze, już dobrze. Jedz sobie a ja sprawdzę coś w laptopie, króliczku. - wstałem i poszedłem do salonu, wziąłem laptopa i usiadłem przy stoliku. Sprawdziłem e-mail, ale nic nie było więc przejrzałem różne filmiki tancerzy na youtube. Bardzo się stresuje zbliżającym się występem. A jak sobie nie poradzę? Od dziecka kocham taniec i to chce jest moje życie. Od trzech lat ćwiczę mniej aby pogodzić to z opieką nad małą. Na szczęście wszystko wokoło chcą mojego sukcesu i pomagają mi jak tylko mogą. Kiedyś tańczyłem dla siebie i rodziny, nie myślałem, że to będzie moja praca a teraz? Teraz przygotowuje się do mojego pierwszego ważnego występu. Od tego zależy czy będzie mi i Lillian się lepiej żyło. Chciałem aby nigdy niczego jej nie brakowało, gdyby nie moja mama, Patie nie wiem jak dałbym sobie radę. Po śmierci.. Seleny; nadal ciężko mi się o niej wspomina, mimo że minęło tyle czasu. Tak więc, jak wspomniałem po śmierci mojej ukochanej nie potrafiłem poradzić sobie, starałem się jak mogłem ale schodziłem zawsze na dno. Był moment, że chciałem popełnić samobójstwo aby ból minął.. Raz oglądając serial The vampire diaries pomyślałem, gdybym był wampirem wyłączyłbym moje człowieczeństwo i po prostu żył dalej. Ale niestety, rzeczywistość nie jest taka łaskawa, ona chce abyśmy cierpieli, aby nasze życie zrównało się z błotem. Nikt nie potrafił do mnie dotrzeć.. Gdyby moja mama mi nie uświadomiła, że mam dla kogo żyć nie byłoby mnie teraz a Lillian wylądowałaby w domu dziecka albo w rodzinie zastępczej. Ta myśl, mnie tak przeraziła, że wziąłem się za siebie i odnalazłem szczęście w tańcu. Teraz wszystko poukładało się, mała jest coraz większa i więcej rozumie, czasami pyta się o Selene a ja jej z bólem serca odpowiadam " Mamusia jest w niebie z aniołkami i pilnuje nas. Jest zawsze z nami i patrzy na Ciebie." Są również dni kiedy ból wraca i po prostu uciekam od ludzi zamykając się w pokoju i płaczę. Tak, nie przesłyszeliście się, płaczę. Jestem cholernie wrażliwym chłopakiem i nie przeszkadza mi to, ponieważ uczucia są częścią mnie bez nich byłbym nikim.
Z rozmyśleń wyrwał mnie słodki głosik Lillian, spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
- Tatusiu? Słyszysz mnie? Zjadłam już. - krzyknęła głośniej, zamknąłem laptop i podszedłem do niej kucając przy jej krześle.
- Przepraszam zamyśliłem się. Jestem z ciebie dumny, zjadłaś wszystko! Później dostaniesz coś słodkiego a teraz idź po buciki a ja pójdę po resztę rzeczy i zawiozę cię do babci. Cieszysz się? - pocałowałem ją w główkę, wstałem i wziąłem talerz wkładając go do umywalki, zaczynając go myć.
- Jej! Baaaaaaabcia! - pisnęła zeskakując z krzesła, pobiegła do przed pokoju bo buty. Skończyłem myć talerz, wytarłem ręce i poszedłem do niej. Posadziłem ją na krześle ubrałem jej buty, kurtkę, czapkę, szalik i wziąłem jej plecak wychodząc z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i złapałem Lillian za rączkę prowadząc do samochodu, posadziłem ją z tyłu na foteliku a sam zająłem miejsce za kierownicą.
- Tatusiu wiesz, że będziemy piekji babeczki? - powiedziała z taką radością, że musiałem zachichotać.
- Co ty? Serio? A upieczesz jedną dla mnie? - spojrzałem w lusterko z słodkimi oczami na co ona zakryła twarz rączkami chichocząc.
- Dla ciebie z.. - zaczęła podliczać na paluszkach - 10! - krzyknęła po chwili. Ponownie zaśmiałem się, szepnąłem.
- Kocham Cię księżniczko. Wiesz, że jesteś moją księżniczką? - powiedziałem gdy byliśmy już na miejscu i szliśmy w kierunku drzwi.
- Ja Ciebie też kocham tatusiu. Wiem! Hihihi, i jedyną tak? - spytała niepewnie. Wziąłem ją na ręce tak aby mieć ją na równi z twarzą.
- Lilly, jesteś jedyną księżniczką w moim życiu. Jesteś najważniejsza dla tatusia i nigdy w to nie wątp, okey?
- Taaak tatusiu. Musisz iść? - spytała nieco zasmucona, nie lubiłem gdy smuciła się.
- Niestety tak, wiesz dobrze że gdybym miał do wyboru spędzenie z tobą dnia czy w pracy, wybrałbym Ciebie. Niestety, ktoś musi zarabiać na te wszystkie twoje lalki. - połaskotałem ją w brzuszek i zadzwoniłem do dzwonka.
- No to idź do pracy! - powiedziała szybko. Ach, dla lalek wszystko zrobi, pomyślałem. W drzwiach pojawiła się moja mama i z uśmiechem wzięła małą na rączki.
- Cześć, kochanie chodź do babci - przytuliła ją a potem mnie.
- Muszę lecieć, będę około 14. Pa, księżniczko - posłałem jej całusa po czym wsiadłem do samochodu i odjechałem. Kierowałem się do studia tanecznego gdzie miała zaraz zacząć się ostra próba.
Po dojechaniu zaparkowałem samochód i wszedłem do niewielkiego budynku, nikogo jeszcze nie było więc udałem się do szatni i przebrałem w luźniejsze ubrania. Ubrałem na siebie szare dresy i czarny t-shirt, założyłem czapkę i poszedłem na salę. Włączyłem muzykę i zacząłem się rozgrzewać jakieś dwadzieścia minut dopóki reszta nie weszła.
- Cześć, Bieber. - po kolei z każdym przybiłem piątkę.
- Cześć, wam. I jak tam gotowi?
- Jasne, jak zawsze. A co u naszego aniołka? - spytał Christian. Spojrzałem na niego.
- Jest u mojej mamy. Wkopałem się bo obiecałem jej wypad do ZOO..
- Woho, nieźle się wkopałeś. Dzisiaj mieliśmy zamiar zaprosić Cię na imprezę, ale masz lepsze zajęcia. - zaczęli się śmiać, spiorunowałem ich wzrokiem.
- Co tam impreza, nie na wszystkich muszę być. Ja bynajmniej mam tego aniołka a wy musie zazdrościć. - zakpiłem. Spojrzeli na mnie przyznając mi rację. Zaczęliśmy się wygłupiać, przepychać, śmiać i robić różne rzeczy czekając aż nasza choreografka się pojawi.
- Ej, Justin jak tam.. Wiesz w sprawach z dziewczynami. - spytał Ryan.
 Chciałem coś odpowiedzieć ale nasza choreografka pojawiła się po chwili. Od razu puściła piosenkę i zaczął się ostry trening, który trwał kilka godzin. Zmęczony położyłem się na materacu w sali próbując dojść do siebie. Alex; moja choreografka, dosiadła się i spojrzała na mnie.
- Mam dla Ciebie pewną propozycję. - to co powiedziała przykuło moją uwagę wiec podniosłem się i spojrzałem na Nią przeczesując dłonią moje włosy, ciągnąc za końcówki.
- Zamieniam się w słuch. - odpowiedziałem.
- Jesteś świetnym tancerzem i chciałabym abyś zaczął sam prowadzić lekcje. Na początek niewielka grupka dziewczyn. Zgadzasz się? - spytała z nadzieją.
- Ja mam prowadzić lekcje tańca? Poważnie? - zerwałem się na równe nogi, uśmiechając się radośnie.
- Tak, ty. To jak zgadzasz się?
- Jasne! Kiedy mam zacząć?
- Wiesz.. za godzinę. - zrobiłem większe oczy.
- Co?! Przecież nie mam nic przygotowane ani nic.. - chciałem coś powiedzieć gdy przerwała mi.
- Pokażesz im nas stary układ. Dasz radę. - poklepała mnie po ramieniu i zniknęła za drzwiami.
Przez całą godzinę próbowałem wymyślić od czego zacząć. Szło mi nieźle, nawet zapomniałem że mają lada chwila być.
- Hej, można już wchodzić? - usłyszałem delikatny głos, odwróciłem się i ujrzałem śliczną dziewczynę z czerwonymi włosami. Uśmiechnąłem się podchodząc do niej bliżej.



*

Hej, hej hej! :)
Wreszcie dodałam pierwszy rozdział! I jak wam się podoba? Wiem, że na razie nic się specjalnego nie dzieje, ale wszystko w swoim czasie. Przepraszam, że dopiero teraz dodaje ale wena nagle mnie opuściła.:c Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać, zawsze uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Mam do was dwie sprawy. Po 1) jeślibyście mogli to dajcie jakikolwiek komentarz pod tym rozdziałem, chce po prostu wiedzieć ile was jest. Po 2) jest ktoś chętny aby pomóc mi w promocji tego bloga? Chciałabym aby was było jeszcze więcej! :)
Na sam koniec chciałabym podziękować czterem dziewczynom za promocje bloga jesteście wspaniałe. Po kolei:
@S_waggie_
@PolisshBelieber
@NataliaDrab1
@luvmygrande
DZIĘKUJE JESTEŚCIE WSPANIAŁE! :*
Macie jakieś pytania piszcie na @beliebersxx1 :)

wtorek, 19 marca 2013

Prolog.

Justin's POV
Trzy lata wcześniej. Szpital.

- Kochanie, muszę gdzieś wyjść. Wrócę niebawem. Obiecuje. - pocałowałem czule moją piękną narzeczoną, kciukiem pogładziłem jej policzek patrząc głęboko w jej czekoladowe oczy.
- Pamiętaj, niedługo zacznie się. Musisz być.. - spojrzała na mnie w taki sposób, gdy zawsze oznaczało coś na prawdę ważnego. Chciałem być obecny podczas porodu, ale miałem coś do zrobienia. Niespodziankę z okazji narodzin naszego dziecka.. Przygryzłem dolną wargę, tak że utworzyła cienką linie.
- Oczywiście, że będę. Nie mógłbym przegapić narodzin naszego dziecka. Skarbie, aż tak złe masz o mnie zdanie, hm? - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Skądże znowu, po prostu za cztery godziny zacznie się. Teraz bóle na chwile ustąpiły, ale za niecałe cztery godziny wszystko się zacznie. Musisz być. - spojrzała zmartwiona.
Wiem, że nie jestem odpowiedzialny, jestem jeszcze młody, ale dla niej i dla naszej córeczki zrobię wszystko. Podszedłem do niej bliżej szepcząc.
- Będę. Trochę wiary we mnie, kotku. - mruknąłem po czym ostatni raz musnąłem jej kącik ust. Wziąłem klucze od samochodu zamykając za sobą drzwi od sali szpitalnej.
Selena nie miała pojęcia, że szykuje pokój dla naszego aniołka. Mieliśmy w planach urządzić gdy wyjdzie z szpitala, ale postanowiłem że to będzie taka mała niespodzianka. Ryan i Christian już tam są i wszystko przygotowują. Dzisiejszego dnia jestem strasznie poddenerwowany, niebawem ma przyjść na świat nasza kruszynka - Lillian. Z Seleną czekamy na nią długo, po jej narodzinach zaczniemy planować ślub. Nigdy nie przypuszczałem, że mając dziewiętnaście lat będę miał dziecko i narzeczoną. Życie na prawdę potrafi Nas zaskoczyć. Uśmiechnąłem się wsiadając do samochodu, wyjąłem mojego iPhona wybierając numer Chris'a. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Cześć, stary i jak idzie?
- Cześć, Justin. Wszystko idzie zgodnie z planem. Twoja mama Pattie, już tu jest i nas pogania, haha. Kiedy będziesz?
- Właśnie wyjeżdżam z parkingu, będę niebawem. Do Zobaczenia. - rozłączyłem się, włożyłem kluczyk do stacyjki odpalając samochód. Wyjechałem z parkingu jadąc do mojego domu. Nie zajęło mi to długo, po półgodzinie byłem na miejscu. Wysiadłem z samochodu, wyciągnąłem z bagażnika karton z zabawkami dla małej. Uśmiechnąłem się widząc te wszystkie lalki barbie. Od zawsze uwielbiam dzieci, są takie delikatne i niewinne. Przy nich człowiek się zmienia. Miałem i ja taką nadzieje, chce być odpowiedzialny za Selenę i Lilly.. Muszę wreszcie dorosnąć albo stracę je obie. Ta myśl, przerażała mnie codziennie gdy się budzę. Otworzyłem drzwi łokciem wchodząc do środka.
- Jestem! - krzyknąłem wchodząc od razu na górę.
- Wreszcie ile można jechać?! - odkrzyknął Ryan.
- Wiesz co to są korki? - syknąłem wchodząc do pokoju gdzie moi przyjaciele są i wszystko układają wraz z moją mamą, Pattie.
- Dobra, spoko. Po prostu prawie całą robotę za ciebie odwaliliśmy. - upomniał mnie Christian.
- Wiem, i dziękuje Wam za to. Po prostu wiecie, że muszę być przy Selenie, no nie?
- Tak, wiemy. Ryan nie miał tego na myśli, po prostu nie wyspał się. - Zaśmiał się Chris. A ja mu zawtórowałem.
- Ej! Wyspałem się! - naburmuszył się Ryan.
- Dobra, chłopcy spokój! - skarciła nas moja mama, Pattie.
- Okej. - powiedzieliśmy chórem znowu zaczynając się śmiać.
- Dobra, chodź Ryan idziemy po kolejne kartony.
- Okey. - po chwili obaj wyszli z pokoju, spojrzałem na mamę.
- Justin, skarbie jak się czuje Selena? - zatroskany głos mamy zabrzmiał mi w uszach. Podszedłem do niej i przytuliłem ją do siebie.
- Bóle na razie ustąpiły, ale za jakieś cztery godziny wszystko się zacznie. Także, muszę czuwam nad telefonem. - wyjąłem z pudła zabawki, podszedłem do szafy i zacząłem wszystko układać.
- Boisz się? - szepnęła cicho, jakby nie chciała aby ktokolwiek to usłyszał. Odstawiłem lalkę na szafkę i z smutkiem odwróciłem się w kierunku mamy.
- Tak.. Od kilku dni mam takie jakieś złe przeczucie.. Nie wiem co to oznacza.
- Justin.. Skarbie.. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Co się złego może zdarzyć? No nic. Jest w szpitalu pod obserwacją, wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jedynie co się stać może to, to że się spóźnisz. - mama zaśmiała się nerwowo, skrzywiłem się i usiadłem na bujanym fotelu.
- Pewnie masz rację.. Dzięki mamo, za wszystko.
- Nie ma za co. - pocałowała mnie w policzek i zniknęła za drzwiami.
Gdy chłopaki przyszli przez trzy godziny wszystko układaliśmy, sprzątaliśmy i śmialiśmy się. Gdy skończyliśmy mama zawołała nas z dołu na obiad. Od razu zbiegliśmy, ponieważ zgłodnieliśmy. Taka zespołowa praca, męczy. A z tymi wariatami to już w ogóle. Śmialiśmy się z żartów Ryana, gdy nagle za wibrował mój telefon w kieszeni. Wyjąłem go odblokowując ekran: Selena. Od razu odebrałem.
- Halo, skarbie?
- Justin.. Przyjedź, proszę. Zaraz się zacznie. Au! - jęknęła do słuchawki, na co szybko się ożywiłem wstałem z krzesła.
- Już jadę, będę niedługo. Trzymaj się. - rozłączyłem się.
- Co się dzieje stary? - spytał Ryan.
- Zaczynają. Muszę lecieć. Cześć! - wziąłem kluczyki od samochody wybiegając z domu i wsiadając do samochodu. Szybko wyjechałem z podjazdu jadąc do szpitala. Jak na złość musiał utworzyć się mega długi korek. Stałem w nim dziesięć minut zanim na nowo ruszyłem. Wcisnąłem mocniej pedał gazu. W mgnieniu oka znalazłem się na parkingu szpitalnym. Zablokowałem samochód i pobiegłem szybko do środka. Będąc przed salą, zobaczyłem mamę Seleny.
- Dobrze, że już jesteś. Coś jest nie tak.. Wzięli ją natychmiast na salę operacyjną. - jej mama była roztrzęsiona, płakała. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Jak coś nie tak? Gdzie ją znajdę?! - zacząłem panikować. Przecież wszystko miało pójść zgodnie z planem! Nie, nie nie! Wszystko będzie okej. Powtarzałem sobie w głowie aby się uspokoić.
- Nie możesz tam wejść. Musimy tu poczekać. Zawołają Ciebie gdy będzie potrzeba. Uspokój się, Justin.
- Jak mam być spokojny skoro moją narzeczoną wzięli i nie mogę tam wejść?! - wplątałem palce w włosy ciągnąc mocno za końcówki, zawsze to mnie uspokajało ale nie tym razem. Cholernie się bałem, nie mogę jej stracić.. Nie.. Nie.. Tego nie przeżyje!
- Rozumiem Cię, sama się martwię. Ale chodzenie w kółko nic nie da.
Spojrzałem na Nią, miała rację. Usiadłam na jednym z krzeseł czekając aż mnie wezwą. Nagle przyszła pielęgniarka mówiąc, że mam tam przyjść. Powiedziała, że wszystko jest okej. Ulżyło mi. Wstałem i razem z Nią poszedłem na salę. Wchodząc do środka zobaczyłem Selenę, była taka słaba.. Chciałem coś powiedzieć, ale zobaczyłem jej uśmiech. Podszedłem bliżej usiadłem przy niej trzymając ją za ręce.
- Kocham cię - szepnęła. - na zawsze, pamiętaj.
- Ja Ciebie też kocham głuptasku, na zawsze. - pocałowałem jej dłoń.
- Justin.. zaopiekuj się, Lillian. - jej głos był słaby. Zmarszczyłem czoło. Nie wiedziałem o co Jej chodzi.
- Skarbie, co ty wygadujesz? Zaopiekuję się Wami przecież wiesz.
- Nie, to mam na myśli, Justin. Gdy mi się coś stanie, obiecaj.. że zaopiekujesz się Nią. - spojrzała mi w oczy. - Obiecaj.
- Obiecuje.. ale nic się nie stanie, rozumiesz? Wszystko jest okej.
Nagle podeszła pielęgniarka trzymając na rękach naszego małego aniołka, podała Ją Selenie, która z łzami w oczach pocałowała Ją w czółko. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, jest taka śliczna. Spojrzałem na ukochaną, która spojrzała w moje oczy, była coraz bladsza. Nagle wskaźnik bicia serca zaczął maleć, patrzyłem na nią nie mogąc odwrócić wzroku.
- Kocham Cię.. - szepnęła.
Chciałem odpowiedzieć, ale pielęgniarka na siłę wyciągnęła mnie. Nie wiedziałem co się dzieje, byłem jakby martwy. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Nagle znalazłem się na korytarzu, z oczu płynęły mi łzy. Czuje, że coś się złego stało. Od razu do mnie podbiegła mama Seleny i moja. Wtuliłem się w nią.
- Justin, co się dzieje? - spytała przerażona mama Seleny. Spojrzałem na nią z łzami.
- Nie wiem.. Wyprowadzili mnie. Wszystko było w porządku, tylko Selena.. Ona.. Nie wiem co się dzieje. - wybuchnąłem szlochem, usiadłem na ziemi oparty o ścianę. Nikt nic nie mówił, czekaliśmy. Nagle drzwi się otworzyły wyszedł z nich lekarz. Wstałem gwałtownie. Po jego minie wnioskowałem, że coś się stało.
- Mam dla was smutną wiadomość.
- Coś z dzieckiem? - spytała Pattie.
- Z dzieckiem w porządku. Chodzi o Pannę Gomez. Ona była zbyt słaba, jej ciało nie wytrzymało. Przykro mi..
Teraz do mnie dotarło co się dzieje, moje oczy zaszkliły się ponownie. Usiadłem na krześle a twarz schowałem w dłonie.
- Nie.. Nie.. Nie. To nie może być prawda! Nie mogę jej stracić! Jak ja sobie poradzę.. Nie.. Och.. - zanosiłem się płaczem, jąkając. Nie mogłem uwierzyć, że już nie zobaczę mojej ukochanej. Jej śmiechu, jej czułości, bliskości.. Cały mój świat runął. Straciłem sens życia. Po chwili przyszła pielęgniarka, wyprostowałem się z łzami w oczach. Podała mi Nasze dziecko. Mała się uśmiechała, była taka słodka, podobna do Seleny. Ponownie zacząłem płakać. Teraz muszę być dla Lillian, Ona jest sensem wszystkiego. Nie mogę się poddać, mam teraz kogoś dla kogo jestem ważny. Wytarłem łzy i spojrzałem na jej twarzyczkę.
- Kocham Cię.. - pocałowałem ją ostrożnie w czółko.

Dzisięć dni później. Dom.
Od kilku dni Lillian jest już w domu. Nie śpię w nocy prawie w ogóle, nie dlatego że mała budzi się co dwie godziny, ale dlatego że wszystko nasiąknięte jest Seleną. Każdy pokój przypomina mi Ją. Nie mogę poradzić sobie z świadomością, że nie ma jej obok mnie. Na pogrzebie wszyscy płakali, to był najgorszy dzień w moim życiu. Nigdy nie pozbieram się po tym. Selena była miłością mojego życia, mieliśmy tyle planów.. Tylko jeden się zrealizował. Mamy córeczkę, jest na prawdę urocza, uśmiecha się przez sen.. Uwielbia spać w moich ramionach, a to dopiero dziesięć dni. To wydarzenie umocniło mnie w wierzę, że muszę dojrzeć. Jestem odpowiedzialny teraz za Lilly. Jest oczkiem w moim głowie, jest częścią Seleny. Moje jedyne wspomnienie.
- Obudziłaś się? Chodź na rączki do tatusia królewno.. - nachyliłem się nad łóżeczkiem i delikatnie wziąłem ją na swoje ręce. Zacząłem chodzić po pokoju.
Jestem w trakcie poszukiwania opiekunki dla małej, nie mogę siedzieć z nią całe dnie ktoś musi zarabiać. Staram się, nie patrzeć w przeszłość ani przyszłość, żyję teraźniejszością. Cieszę się, z każdej spędzonej chwili z moją córeczką. Co będzie kiedyś? Przekonacie się razem ze mną.

*

Cześć. :)
Już jest prolog, jak Wam się spodobał? Mam nadzieje, że tak. Wiem, że prolog jest krótki, ale to dopiero początek. Wszystko zacznie się rozwijać powoli. Nie wiem ile będzie rozdziałów, wszystko się okażę w swoim czasie. Piszcie na gadu i twitterze jeśli macie jakiekolwiek pytania. :)



Powitanie.

Cześć Wam! :)
Postanowiłam, że zacznę pisać tu opowiadanie o Justinie Bieberze. Uprzedzam, że to nie jest opowiadanie gdzie Justin jest sławnym muzykiem. O nie, wręcz przeciwnie. W tym opowiadaniu jest całkiem kimś innym. Ale nie zdradzę Wam, przekonacie się niebawem.
Zanim zacznę, mam do Was ogromną prośbę. Podpisujcie się nickami z twitter'a albo z bloga, jeżeli macie. Również, mówcie szczerze i otwarcie co sądzicie o moim opowiadaniu i jakie widzie w nich błędy. Ja obiecuje, że z każdym rozdziałem będzie coraz lepiej. To chyba, tyle. Niebawem dodam prolog a potem pierwszy rozdział. xx

Mój numer gg: 1082713
Mój twitter
Mój ask : beliebersxxxx